autor: Cynthia Wojtczak, studentka 1 roku Psychology na Swansea University
U każdego z nas wyjazd z kraju wiązał się z rozstaniem z rodziną, przyjaciółmi oraz innymi bliskimi osobami. Oczywiście ta decyzja jest znacznie łatwiejsza o ile możemy liczyć na ich wsparcie, ale jakie są wrażenia po życiu „w innym świecie” i powrocie do Polski?
- Ekstaza przed powrotem
Pomimo że w moim przypadku, poza jednym krótkim momentem, nie było jakiejś ogromnej tęsknoty, bardzo cieszyłam się na mój przyjazd tutaj. Ten brak tęsknoty jest prawdopodobnie spowodowany faktem, iż od bardzo wczesnych lat – zarówno ja jak i moja rodzina – byliśmy przyzwyczajeni do rozstań, ponieważ od najmłodszych lat bardzo dużo podróżowałam, a jako dziecko mieszkałam również z mamą w innym kraju. Powodem może być też to, że w maturalnej klasie przez rok mieszkałam sama. A do odległości, jak do wszystkiego, da się przywyknąć.
Rozplanowałam co przywieźć, z jakich prezentów ucieszą się moi bliscy, jak się zapakować, sprawdziłam dojazd, kupiłam bilet na samolot oraz na busa do Londynu i pozostało… czekanie. Najbardziej ekscytująca i męcząca zarazem część.
- Przylot
Kojarzycie te wszystkie momenty w filmach z uroczymi powitaniami na lotnisku? Dokładnie tak wyglądało moje. Z uściskami, prezentami, emocjami i wszechogarniającym chaosem (wywołanym nadmiarem emocji :)). Jest to coś tak nierzeczywistego, że naprawdę czujemy się jak bohaterowie jakiegoś świątecznego filmu. Ciężko jest po prostu pojąć, zwłaszcza za tym pierwszym razem, że to dzieje się naprawdę i znowu tu jesteśmy. Tak szybko?! Wydaje się jakbyśmy wyjechali na studia w Anglii wczoraj, a nie kilka miesięcy temu.
- Brzydka prawda
Zawsze w moich artykułach staram się być szczera i dokładna, ponieważ sama bardzo nie lubię nierzetelnej pracy. Nie zachwycam się też rzeczami, które same w sobie nie są dla mnie zachwycające, ponieważ mijałoby się to z celem. Pozwólcie więc, że i teraz będę z wami szczera, chociaż sama zastanawiam się jak to możliwe, że w tak krótkim czasie tak wiele rzeczy uległo zmianie.
Na samym początku tuż po odebraniu mnie z lotniska przeżyłam szok. I nie był on wywołany jakąś konkretną rzeczą bądź sytuacją, raczej samym faktem bycia tutaj znowu. Moi znajomi zorganizowali mi powitalne spotkanie, wcześniej miałam rodzinny obiad, wszystko było idealne. Więc co było nie tak?
A coś było nie tak z pewnością, ponieważ nieustannie towarzyszyła mi chęć powrotu tam – do UK, do Walii, do Swansea. Chociaż względnie wszystko było tutaj. Otóż, zdecydowanie i z całą pewnością nie wszystko. Ponieważ moje serce zostało tam. I zrozumiałam to dopiero po jakimś czasie.
Bardzo chciałam się dostosować, nie narzekać (bo przecież nie po to czekałam na powrót tutaj, żeby chcieć zaraz wracać, prawda?), opowiedzieć wszystkim, co się wydarzyło w moim życiu w tym czasie i wysłuchać tego, co „przegapiłam”. Ale cały czas miałam wrażenie, że to inni przegapili coś ważnego w moim życiu, że ja nie straciłam nic, jakby życie w Łodzi – moim rodzinnym mieście – stanęło w miejscu. Wróciłam do miejsc, które kiedyś mijałam codziennie – i rzeczywiście zmieniło się niewiele. Kiedy u mnie zmieniło się wszystko!
Ludzie są dla mnie tak samo bliscy, bez względu na odległość. Więc jeżeli martwicie się, że urwą wam się kontakty, to jedyne, co mogę wam powiedzieć z perspektywy czasu – prawdziwe relacje nie znają kilometrów. Naprawdę. Jeżeli jesteście z kimś blisko, odległość nic nie zmieni… chyba że na lepsze Bo jak to nic między Wami nie zmieni, to nic Was nie rozłączy.
Ale przez cały czas, zwłaszcza na początku, nie odstępowało mnie poczucie niedopasowania, nieodpowiedniości, tak jakby moje „stare” życie już do mnie nie pasowało. I pewnie tak jest. I to do tego stopnia, że dzień po powrocie dzwoniłam do mojej przyjaciółki ze Swansea, która też jest Polką i miała już okazję wrócić tutaj na weekend przede mną. I zapytałam „czy to normalne?”, „też tak masz?”, „przejdzie mi??”. A po drugiej strony słuchawki padały tylko odpowiedzi „tak”, „TAK”, „hmm, nie sądzę, nie. Mnie nie przeszło”.
Prawda jest taka, że im lepiej Wam tam, tym ciężej przestawić się znowu na rzeczywistość tutaj. Nie żeby było z nią coś nie tak. Bo może być idealnie. Ale po prostu jest inna, my jesteśmy inni. Każde doświadczenie, a zwłaszcza takie, nas zmienia; dojrzewamy. I to pomimo tego, że już jesteśmy całkiem dojrzali. Ale dojrzewamy w inny sposób – do tego żeby świadomie wybrać swoje miejsce do życia, swoją rzeczywistość i to, czym się chcemy otaczać. I pomimo że możemy kochać naszą rodzinę i naszych przyjaciół, nie wracamy, bo chcemy tutaj wrócić. Wracamy dla nich. Dla ludzi, którzy są nam bliscy. Ponieważ tam brak nam tylko ich. A tutaj brak nam o wiele więcej.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o mojej uczelni lub kierunku bądź umówić się ze mną na konsultacje odezwij się do Teamu Studia w Anglii pomoc@studiawanglii.pl, na pewno Cię ze mną skontaktują!